Rozstaliśmy się. Doszedłem do wniosku, że ten związek nie ma sensu. Teraz jest z kim innym i życzę im obojgu szczęścia. Mowa oczywiście o mojej gitarze. ☺
Jeżeli pamiętacie wpis o gitarze i dylemat co z nią zrobić, to historia wreszcie doczekała się rozwiązania. Po trzech miesiącach zmagania się z myślami, zdecydowałem – gitara idzie na sprzedaż. Co zdecydowało o takim a nie innym rozwiązaniu?
To samo, co w przypadku każdego przedmiotu: decyzja czy sprawia radość, czy nie.
Przede wszystkim: szczery „rachunek sumienia” który wykonałem podczas określania tegorocznych planów. Jak łatwo zauważyć, nie było w nich miejsca na naukę gry na gitarze, a zatem realistycznie patrząc – przez co najmniej kolejne 12 miesięcy leżałaby ona w szafie i zbierała kurz. A piękny, nieużywany instrument, kiszący się gdzieś na dnie szafy pomiędzy pustymi torbami i kijami do nordic walkingu na pewno…
Nie sprawiałby mi radości. Kluczowy dla metody KonMari aspekt – jeżeli przedmiot nie sprawia radości, to należy pozbyć się go z otoczenia. Gdy jest on jeszcze czymś stricte użytkowym, idzie to jakoś przeboleć – nie muszę się cieszyć moim odkurzaczem, ale doceniam ten przedmiot, za to, że dzięki niemu mój dom jest czysty. Co innego gitara – nie jest ona w żaden sposób niezbędna, a za każdym razem gdy na nią patrzyłem, sprawiała mi przykrość, przypominając o niespełnionych planach.
Co czuję obecnie? Kilka chwil po wydaniu jej w ręce nowego właściciela?
Mieszankę melancholii i radości.
Z jednej strony jest mi przykro. Przyznanie się do porażki – bo tak traktuję brak motywacji i zaparcia, by zrobić to co się niegdyś postanowiło – jest bolesne. Przez kilkanaście minut po przekazaniu gitary kupującemu, miałem odczucie osobistej porażki. Było ono oczywiście uzasadnione, ale po chwili przyszła refleksja: dzisiejsze wydarzenie to tylko postawienie ostatniej kropki w tej historii. O pozbyciu się gitary zadecydowałem już dawno temu, w momencie gdy przestałem na niej grać. Wszystkie kolejne wydarzenia – przekładanie jej z miejsca na miejsce, trzymanie w szafie, wpis z października, aukcja na OLX i sprzedaż – to tylko nieuniknione konsekwencje tamtej decyzji.
Z drugiej strony – czuję radość. Nie dość, że pozbyłem się przedmiotu który tak naprawdę nie sprawiał mi radości, to dodatkowo trafił on w ręce osoby które zdecydowanie przyniesie wiele satysfakcji.
Fakt, że odzyskałem również część środków to oczywiście dodatkowy plus, choć bardziej niż z pieniędzy, cieszę się, że mój dom stał się jeszcze bardziej radosnym miejscem do życia dla mnie, a gitara zyskała nowe życie i jest obiektem radości nowego właściciela.
Czego nauczyła mnie ta historia? Utwierdziła, w przekonaniu, że metoda KonMari działa i pozbycie się z otoczenia przedmiotów, które nie sprawiają radości, wpływa w znaczący sposób na poprawienie naszego samopoczucia.
Tak więc, jeśli nadal się wahacie, polecam:
- Wziąć do ręki przedmiot którego nie jesteście pewni.
- Skupić się na tym jakie uczucia sprawia trzymanie go fizycznie w rękach.
- Na tej podstawie podjąć decyzję czy sprawia radość i należy go zachować, czy nie sprawia radości i należy się go pozbyć.
Chwilę to u mnie trwało, ale wreszcie pozbyłem się psychicznego obciążenia posiadania przedmiotu którego od dawna nie powinienem był mieć w domu. Jak widać, może to zająć trochę czasu – nawet osobie która jest wprawiona w pozbywanie się niepotrzebnych rzeczy i minimalistyczny styl życia. ☺
Nie zapomnijcie podziękować i pożegnać się z każdym przedmiotem którego się pozbywacie. W końcu z jakiegoś powodu trafił on w Wasze ręce i należą mu się podziękowania. Choćby za – jak w moim przypadku – uświadomienie, że nigdy nie był nam potrzebny.
Powodzenia w pozbywaniu się przedmiotów niesprawiających radości!
Uświadomiłeś mi, że i u nas zalega gitara. Męża, nie moja, ale zalega. Pamiętam jeszcze, gdy ją kupił, coś tam zagra, ale są to zrywy raz-dwa razy do roku, żeby nauczyć się grać, a potem… potem wygrywa rzeczywistość ;) Za kilka miesięcy przeprowadzamy się na swoje, więc będzie to idealny moment, żeby ostatecznie zadecydować, co w naszych kątach ma się znaleźć! :)
Takich przedmiotów pozbyć się bardzo trudno. Paradoksalnie, zajmują sporo przestrzeni i z pewnością w szafie zrobiłoby się bez nich o wiele luźniej, ale bagaż emocjonalny związany z nimi jest bardzo duży.